Droga przez mękę część pierwsza.

Mateusz

Mateusz

29-10-2022
Droga przez mękę część pierwsza.

Złe złego początki.

Dzień był zimny, deszczowy i wietrzny, chociaż uczciwie trzeba przyznać, że spod plandeki nie było widać go zbyt wiele. Szlifierka kątowa wesoło krzesała iskry, zasypując mnie mieszanką opiłków, żeliwnego pyłu, starej farby i gołębich odchodów. Kilka metrów dalej szumiał wentylator wielkości kawalerki (o ile 120 db. ryk można nazwać szumem). Ubrany byłem w pełen rynsztunek ochronno bojowy z obrzydliwym granatowym waciakiem, do tego maska przeciwpyłowa, kask, zbrojone buty i kilka innych narzędzi tortur, których nazwy i przeznaczenia wolę nie pamiętać. Coś w moim życiu poszło mocno nie tak...

Pod koniec zmiany zostałem wezwany do kierownika, umowa się kończy, trzeba postanowić co dalej. "No wie pan, postanowiliśmy z prezesem, że nie przedłużymy panu umowy, niezbyt ochoczo skrobie pan gołębie odchody z kawałka metalu, nie wymachuje pan pędzlem z uśmiechem na ustach, a w ogóle to dopiero był pan miesiąc na chorobowym przez covid, co w polskich firmach jest wręcz niewyobrażalną zniewagą" - tyle przynajmniej z tego zrozumiałem, chociaż brzmiało to dużo bardziej dyplomatycznie. Dowiedziałem się, że powinienem wybrać zaległy urlop, więc dzisiaj jest mój ostatni dzień pracy, papa.

Wychodząc z zakładu ostatni raz, obejrzałem się przez ramię. Moja dziesięcioletnia udręka w przemyśle chemicznym dobiegła końca, wreszcie. Postanowiłem, że więcej tam nie wrócę, choćbym miał iść nad pobliski staw i żywić się chlebem podkradanym łabędziom (chociaż z tego co wyczytałem, to łabędziom nie wolno chleba, bo ich brzuszki bolą, więc moja działalność wyszłaby im na zdrowie, jakkolwiek nigdy nie byłem łabędziem, więc głowy za to nie dam). Teraz wystarczyło tylko znaleźć sobie nowe źródło zarobkowania i można żyć dalej, proste co? Okazało się, że niekoniecznie...

Jeszcze gorsze złego początki.

Szukając nowego zajęcia, trzeba zadać sobie pytanie - "co lubisz w życiu robić", a później zacząć to robić. Z całą pewnością lubię jeść kiełbasę, pudło, jeśli nie jesteś azjatycką influencerką z kocimi uszami i setką tysięcy obserwujących to na jedzeniu kiełbasy zarobić się nie da, kropka. Lubię grać w gry, też pudło, jeśli jakieś zajęcie wymaga zręczności, treningu i lat praktyki to na twoje miejsce jest nieskończona ilość małych Koreańczyków, którzy robią to lepiej, szybciej i dodatkowo 26 godzin na dobę. Siedząc i myśląc nad dalszą karierą, wpadło mi w ręce ogłoszenie miejscowego zakładu pogrzebowego, szukają żałobnika, bingo, pogrzeby mi nie przeszkadzają, a i piosenki żałobne lubię. Okazało się, że jestem z wysoki, trumna będzie krzywo leżeć na ramieniu, a w ogóle to oni tak by tylko chcieli od czasu do czasu na zlecenie. No nic, nie chcą mnie to nie.

Wpadając w małą panikę, doznałem nagłego olśnienia, przecież studiowałem kiedyś informatykę, napisałem nawet kalkulator w C++ na kartce papieru więc mam mocne podstawy. Zacząłem więc zgłębiać temat i po kilku dniach byłem przekonany. Chcę być nikim innym jak osiemsetpierwszym front end developerem na jedno miejsce pracy, chcę przedzierać się przez dziesiątki rekrutacji, być notorycznie odrzucanym i mieszanym z błotem.

Tak jak każdy mężczyzna, kobieta, kot, pies, żubr, bóbr, łoś, lis, wilk, kuna, koń, wydra, ryjówka, zając, dzieci z Bullerbyn, hefalumpy i wuzle oraz mieszkańcy bezludnej wyspy - postanowiłem co następuje, zostanę PROGRAMISTĄ...

Autor

Mateusz

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipisicing elit. Placeat amet esse delectus culpa, dolor voluptate cumque vel suscipit accusantium tenetur fugiat illo labore magnam dolorum commodi possimus ab veritatis accusamus quo quod. Saepe distinctio autem accusamus repellendus architecto quia in!

Linkedin

Twitter

Github

Email